Sześć powodów, dla których warto robić własne szkliwa

Szkliwa autorskie dla wielu hobbystów ceramiki wydają się czymś niedoścignionym, zarezerwowanym dla ceramicznych mistrzów lub przemysłowych technologów. Postrzegane są jako swoisty „next level” ceramicznego fachu i choć poniekąd tak właśnie jest, wcale nie należy z tego powodu zakładać, że muszą być czymś przytłaczającym lub przerastającym nasze możliwości.

Owszem — i tutaj należy zdobyć się na pewną szczerość — technologia szkliw to przepastny temat, którego nauka wymaga czasu i energii. Ale wiecie, jak to jest z tym czasem: on i tak minie, a jeżeli już warto inwestować w coś swoją energię, to właśnie w rzeczy, które niosą ze sobą rozwój, satysfakcję, radość i wyzwanie.

Dla odrobiny zachęty pomacham Wam dziś przed nosem wielką soczystą marchewką, która, mam nadzieję, zmotywuje Was do tego, by zacząć interesować się chemią szkliw już dziś. Oto sześć najważniejszych powodów, dla których warto robić własne szkliwa:

Powód 1: Money, money, money

Sformułowanie własnego, stabilnego, odpowiadającego nam szkliwa, na którym będziemy mogli polegać latami, wymaga pewnego wkładu finansowego (surowce, próbki, czas zainwestowany w eksperymenty etc.). Mogłoby więc wydawać się, że zamówienie gotowego pojemniczka Amaco jest jednocześnie prostsze, szybsze i tańsze. Pamiętajcie jednak, że w ceny szkliw komercyjnych wliczona jest praca inżynierów i technologów, testów laboratoryjnych, produkcji, pakowania, dystrybucji, brandingu, marketingu, pozostałych kosztów operacyjnych korporacji, plus oczywiście spora marża. Jakby tego było mało, wszystkie te dodatkowe koszty ponosicie przy każdym zakupie, tj. miesiącami i latami, podczas gdy środki zainwestowane w stworzenie autorskiej receptury inwestujecie tylko raz, a dalej płacicie już tylko za surowce. Wszystko to sprawia, że (jak podaje Gabriel Kline w „Amazing Glaze„), mieszanie własnych szkliw może pomoc nam zaoszczędzić nawet do 80% wydatków! W zależności od skali naszej produkcji i perspektywy czasowej, te cyferki mogą sumować się do naprawdę znaczących kwot.

Powód 2: Nieograniczona swoboda twórcza

To właśnie aspekt, który mnie samą przekonał do zakasania rękawów w laboratorium. Tworząc własne receptury możesz wszystko! Szukasz turkusowego szkliwa, ale wszystkie dostępne na rynku są odrobinę za zielone, albo odrobinę za niebieskie? Może nie kryją aż tak dobrze, jak byś chciał albo wręcz przeciwnie: nie są dostatecznie transparentne? Być może od wieków poszukujesz idealnego odcienia różu albo szkliwa, które barankuje (zbiega się) w takim stopniu, jak potrzebujesz do swojego projektu?
Nie od dziś wiadomo, że nikt nas tak dobrze nie podrapie tam, gdzie swędzi, jak my sami. Szkliwa autorskie oferują nam praktycznie nieograniczoną (no, prawie) swobodę twórczą, w ramach której możemy szukać bardziej osobistych, „własnych” środków ekspresji i wyrażać siebie dokładnie tak, jak chcemy. Dodatkowym bonusem jest fakt, że (o ile nie podzielicie się swoją recepturą) możecie stworzyć coś, czego nie ma nikt inny. Szkliwa autorskie to prawdziwy kamień milowy dla tych twórców, którzy chcą osiągnąć swój niepodrabialny „signature look” i unikalną estetykę, która stanie się ich wizytówką w twórczym świecie.

Powód 3: Jakość, na której możesz polegać

Korzystając z własnych szkliw masz kompletną kontrolę nad ich składem i procesem przygotowywania. Nie jesteś więc na łasce producentów, którzy nie tylko trzymają swoje składy w sekrecie (co jest zrozumiałe), ale również mogą zmieniać je bez informowania konsumentów, a nawet wycofywać z produkcji. Kiedy kontrolujesz wszystkie aspekty procesu (pochodzenie i rodzaj surowców, ilość wody, dodatki i konserwanty, rodzaj masy, długość i temperaturę wypału) masz większą pewność, że rezultaty za każdym razem będą takie same (szczególnie ważne przy większych produkcjach).

Powód 4: Koło ratunkowe w razie kłopotów

Ze szkliwami komercyjnymi jest trochę tak, jak z produktami Apple: są świetnie zaprojektowane, drogie, i rewelacyjnie działają… dopóki działają. Schody zaczynają się, gdy coś pójdzie z nimi nie tak. „Naprawa” wszelkich ewentualnych usterek w szkliwach komercyjnych (czyli sytuacji, gdy szkliwo nie zachowuje się tak, jak tego oczekiwaliśmy) może być niezwykle trudna, lub wręcz niemożliwa. Dlaczego? Bo gotowcom nie da się zajrzeć pod maskę. Nie znając ich składu, diagnozujemy wszelkie problemy w ciemno i w ciemno szukamy rozwiązań metodą prób i błędów, co może kosztować nas kupę czasu. Receptury autorskie są z kolei otwartą księgą. Jeżeli nasze szkliwo dziurkuje, a wiemy, że w jego składzie jest tytan – możemy od ręki wskazać najbardziej prawdopodobnego winowajcę i świadomie zmodyfikować recepturę. Jeżeli szkliwo „pluje” na półki podczas wypału, sprawdzamy, czy w recepturze jest Colemanit, a jeśli tak, to kalcynujemy go przed przygotowaniem kolejnej porcji.
Podane przeze mnie przykłady mogą być uproszczone, ale fakt pozostaje faktem: szkliwo komercyjne, które robi nam psoty, to zdecydowanie cięższy orzech do zgryzienia, niż szkliwo przygotowywane ze znanego przepisu.

Powód 5: Głębsze zrozumienie materiałów, z którymi pracujecie

Nic nie otworzy Wam tak bardzo głów i nie pomoże ZROZUMIEĆ ceramiki jak nauka technologii. W jej ramach wychodzimy poza techniki formowania materii własnymi rękoma, zamiast tego poznając jej naturę i to, jakie inne niewidoczne siły (fizyczne i chemiczne) mogą na nią wpływać tuż pod naszym nosem. Uczymy się, jak poszczególne substancje reagują ze sobą nawzajem, jakie przemiany przechodzą, jak zachowują się pod wpływem czasu, temperatury, lub obecności innych pierwiastków. To zupełnie nowy, ceramiczny mikroświat, który pozwala nam dostrzec to, co na co dzień ignorujemy, lub czego pozostajemy błogo nieświadomi (często na własną zgubę). Prawdziwie świadoma praca z materią polega na akceptacji faktu, że nie tylko nasza dłoń odgrywa istotną rolę w tej sztuce. Kolejnym krokiem jest otwartość na poznanie i zrozumienie pozostałych aktorów.

Powód 6: Zabawa!

Choć w laboratorium szkliw i w pracy z surowcami trzeba przestrzegać pewnych ogólnych zasad bezpieczeństwa i higieny, nie oznacza to, że cała przygoda nie może być zabawą. Jestem zwolenniczka traktowania swojej kreatywnej przestrzeni jako placu zabaw, gdzie wszystko, co nie jest zabronione, jest dozwolone. Myślcie o surowcach jak o (trochę bardziej skomplikowanych) klockach lego, z których możecie budować, co dusza zapragnie! Punkt ten ma szczególne znaczenie dla tych z Was, którzy być może zaczynają odczuwać w ceramice pewien ciężar rutyny, lub zapowiedź wkradającej się nudy. Lekarstwem jest… odkryć coś nowego! A potem jeszcze raz i jeszcze raz, i jeszcze. Tym czymś może być złoże dzikiej gliny w pobliskim lesie, nowa technika produkcyjna, nieużywana do tej pory masa, lub… nauka technologii, która otworzy przed wami kompletnie nowy poziom uprawiania ceramiki. Dajcie sobie spróbować. Kto wie, być może odkryjecie nowy odłam ceramicznej pasji, który zostanie z Wami na całe życie.


Jeżeli mieszanie własnych szkliw wydaje Wam się onieśmielające, trudne i niedostępne, wpadajcie tu częściej. W moich filmach, artykułach i kursach nauczę Was wszystkiego, co musicie wiedzieć i pokażę Wam, że to naprawdę epicka przygoda!